Pewien znany profesor, gwiazda polskiej „naukowej”sceny blogerskiej, puszcza bąki.
Puszczanie bąków rzecz ludzka, ale nasz powszechnie szanowany i lubiany profesor puszcza te bąki notorycznie, co każe się nam zastanowić, czy aby nie czyni tego z premedytacją.
Co niektórzy przebąkują, że jest na tropie nowej fizyki, ale ja sadzę że skończy się to jak zawsze w fizyce, tylko zwykłym cichaczem.
Cała fizyka to tylko takie bańki mydlane.
http://www.sueddeutsche.de/wissen/schon-gewusst-wieso-seifenblasen-sogar-nobelpreistraeger-interessieren-1.3070461
Praktycznego zastosowania z jego bąkania nie widać, co gorsza nie widać nawet jego końca. Profesor przebąkuje wprawdzie coś, od czasu do czasu, że koniec świata blisko i że się Ziemia rypnie, ale jak na razie wszystko po starem czyli nikt nic nie wie „czeski film”. Pewnie udaje ważniaka.
Ja nie tracę jednak nadziei że nie skończy się to na bąkaniu i przebąkuję po cichu że pojawi się w końcu coś konkretnego. Aby przyspieszyć sprawę i skończyć już z tym robieniem ludzi w balona, i to wszystko jedno czy grzecznie rotującego czy też fikającego koziołki, czas się przekonać, że efekt Dżenibekowa jest częstszy niż się to niektórym wydaje, i to tu na Ziemi.
http://iopscience.iop.org/article/10.1088/1367-2630/18/7/073027/pdf
Czyżby nasz profesor miał rację z tym końcem świata?